Karta postaci: Mastema

Nawet gwiazdy płaczą razem z tym kto płacze w nocy.

Imię: Mastema
Skrót: Mas, [Massu- tylko dla upierdliwej Lady K.]
Wiek: ponad trzy zera…
Rasa: Lampart
Charakter: Znany dla tych, którzy go widzieli choć raz. Dosyć zmienny i nieobliczalny.
Fota: >tutaj<
GG: 20401251
Umiejętność przemieszczania się w czasie i ,,odbieranie” duszy.

Karta postaci: Michelle

Imię: Michelle
Pseudonim: Nie posiada na razie, ale jako zdrobnienie mówią do niej Michi
Wiek: 3 lata
Płeć: Samica
Gatunek: Coś jak mieszanka lisa i wilka. Po prostu nieokreślony
Hierarchia: Zwiadowca

Charakter: Nie należy do spokojnych, to można o niej powiedzieć bez problemu, jednak czasami lubi milczeć. Za to nie przepada za nudzeniem się, bo przecież zawsze można robić tyle wspaniałych rzeczy. Można powiedzieć, że czasami bywa trochę nadpobudliwa, bo uwielbia m.in. skakać po drzewach i nie potrafi usiedzieć na miejscu. Stworzenie na ogół uśmiechnięte, chociaż nie można powiedzieć, że zawsze. W sytuacjach, które tego wymagają potrafi zachować zimną krew. Zawsze mówi to co myśli, często bez przemyślenia. Miła, chociaż czasem wredna. W ważnych dla niej sprawach - uparta niczym osioł (głównie kiedy wychodzi na to, że nie ma racji). Stanowcza. W stosunku do osobników, za którymi nie przepada jest często arogancka i chłodna.

Historia: Wychowana przez obce wilki, ponieważ jej rodzice "zaginęli", kiedy Michelle miała zaledwie dwa tygodnie. Prawdopodobnie zostawili ją. Została znaleziona przez obce wilki z jakiejś watahy i przygarnięta przez nie. Była szkolona na zwiadowcę. Z czasem pokochała życie i to wszystko co ją otacza (to zostało do dzisiaj). Po upływie dwóch lat opuściła stado w nadziei odnalezienia rodziców. Jednak okazało się, że po prostu jej nie chcieli. Potem jej życie potoczyło się normalnie. Spotkała inne wilki, szwendała się po watahach i nie mogła znaleźć własnego miejsca, aż dotarła tutaj.

Fota: http://damykuna.deviantart.com/#/d39cnsv

Karta postaci: Fragaria Invisibilis


Ave.


Imię: Fragaria Invisibilis
Znaczenie imienia: Niewidzialna Truskawka
Zdrobnienia: Frag
Płeć:
Samiec
Wiek: 20, niezmiennie od wielu setek lat
Hierarchia: Medyk
Bard
Nekromanta
Gatunek: Prawie całkowicie normalny wilk.
Wygląd: Z zewnątrz przypomina zwykłego czarnego wilka, otoczonego obłokami karminu, jednak prawda jest taka, że wcale taki nie jest. Jego śliskie, czerwone ciało ma kształt trójkątny, pokryty jednak żółtozielonymi wypustkami-ziarenkami. Ma około 5 cm. wzrostu... Urodził się jako truskawka, potem zaś opętał królika,

który go zjadł. Następnie dał swoje królicze ciało skonsumować wilkowi, i od tamtej pory jest duszą truskawki w ciele wilka.
Przemiana
Charakter: Kiedyś starał się udawać, że jest spokojny, normalny i ustatkowany. Że nie ma problemów psychicznych. Że mało się przywiązuje. Że wszystko zimno kalkuluje... Teraz przestał, nie chciał okłamywać siebie i innych. Jest bardzo otwarty na ludzi, jednak boi się zaprzyjaźniać. Kiedy jednak już kogoś zaczyna lubić, to robi to z takim zapamiętaniem, że nieraz może być to uciążliwe. Jest bardzo uczuciowy, trudno jest mu patrzeć spokojnie na świat, wszędzie kieruje się emocjami. Marzy o prawdziwej rodzinie.
Zainteresowania: Uwielbia horrory i palenie różnych rzeczy, których jeszcze nie palił. Te które palił również. Fascynuje go kunszt twórczy rysowników, sam jednak na rysować nie umie. Lubi włazić na drzewa, ściany, klify i wszędzie gdzie wejść trudno, a upadek jest niebezpieczny.
Umiejętności: Stara się. Po prostu się stara.


Ekwipunek: Cała rodzinka niewidzialnych truskawek

Karta postaci: Emenem

Nadchodzi Diabeł Anioła


*Nad głowami wilków, błękitne niebo nagle pociemniało. Przecinały je jasne błyskawice, którym towarzyszyły potężne grzmoty. Po paru minutach wszystko ustało, a po chwili z lasu wyłoniła się ciemna, masywna wadera. Szła dumnie w kierunku stada. Mimo, iż posiadała parę dużych, majestatycznych skrzydeł, nie używała ich bowiem jedno z nich miało całkiem sporą ranę, która uniemożliwiała latanie.* Witajcie *Powiedziała potężnym, acz melodyjnym głosem* Me imię to Emenem. Pozwalam do siebie mówić M&M, Em, albo też Ememens. Napewno już domyśliliście się, że moja płeć to ta piękna. Mam na karku 3 wiosny. Urodziny obchodzę 27 lutego. Nie lubię za bardzo mówić o sobie, ale w zaistniałej sytuacji niestety będe musiała opisać swój charakter. Taa..*wilczyca uśmiechnęła sie zjadliwie* W sumie, to mogę się wydawać ponurakiem, ale w rzeczewistości tak nie jest. Przymulona jestem tylko wtedy, gdy coś naprawdę mnie zasmuci, albo wytrąci z równowagi. Zdenerwować mnie jest bardzo łatwo, lecz staram się podchodzić do wszystkiego bardziej otwarcie. Z reguły jestem osobą wesołą. Reszte poznacie sami *uśmichnęła się* Lubię osoby zwariowane jak i te mnniej. Lubię wędrować, doświadczać nowych rzeczy, aczkolwiek nie zabardzo tych przykrych. Na wyprawę, albo jakąś szaloną rzecz nigdy nie trzeba namawiać mnie długo. Chcesz zrobić napad na fabrykę czekoladek? Zdzwoń ^^. Nie lubię kłamstwa, ani ludzi fałszywych. Historię opowiem kiedy indziej.Moja moc to jad. W kłach mam paraliżującą toksynę, która bardzo szybko potrafi zabić.
W hierarhii chciałabym być skrytobójcą.
Kontakt podam prywatnie.
Color na chacie : FF3E36.
Moja fotka i przemiana . Mam nadzieję, że są legalne o.o. (przemiana jest w człowieka jbc.)

To by było na tyle.
Ciau!

Karta postaci: Fujo




Przybyli znikąd.
Pantera i lis.
Jedno przy drugim, krok w krok podążający razem.
Ich przybycie było zwyczajne.
Nie towarzyszła im burza, nietypowe ustawienie planet czy pojawienie się nowej konstelacji.
Przybyli w nocy i zostali od razu przyjęci w zwierzęce szeregi, chociaż z natury ze zwierzętami mieli niewiele.
Jednak niektórzy wiedzieli więcej.
Za postacią lisa stała ruda, wesoła kobieta o aparycji nastolatki.
Za rogatą panterą objawiał się piekielny pomiot niższej rangi, zrodzony z inkuba i ludzkiej kobiety.
Kocia postać była osobliwa sama w sobie. Kulejący chód, mechanicznie poruszająca się łapa. Łeb o potężnej budowie przyzdobiony dwoma długimi, prostymi, pokrytymi wieloma rowkami rogami, obok których zaraz znajdowały się nietoperze uszy. Spośród czerni pyska wybijała się jasnozielona barwa oczu, z czego prawe zasnute było mgłą i na wpół niewidome, a drugie w porównaniu z nim biło blaskiem i kolorem czystej, toksycznej zieleni. W postaci kota tylko te oczy były barwne - cała sierść miała czarny, węglowy odcień, bez jednego jaśniejszego włosa.

O charakterze tego osobnika można było dowiedzieć się tylko z obserwacji lub ze słów jego lisiej partnerki - nie szczycił się poczuciem humoru, zaangażowaniem dotyczącym zawierania znajomości i podtrzymywania ich, jakiekolwiek kontakty dla niego były obojętne i zbędne, toteż trudno u niego o jakiekolwiek słowa, tym bardziej wzmiankę o sobie. Nie przepada za jakimkolwiek towarzystwem, jednak jeśli niedaleko znajduje się jego żona, potrafi myśleć tylko o niej i o jej bezpieczeństwie, nie dopuszczając do siebie myśli o jej krzywdzie. Ograniczony kontakt ze światem doprowadził do tego, że nie potrafi rozmawiać, poznawać innych, skupia się na sobie i swojej żonie lub też po prostu rozwiązuje w głowie problemy świata. Nie walczy, nie rzuca się ale sam zaczepia jednak nie atakuje.


1234.

Karta postaci: Ves

ryj ci wykrzywi od tego uśmiechu



lis
Niebieskoszare, wesołe oczy, ufnie spoglądając na świat, mienią się intrygująco w blasku słońca.
Długi, puszysty ogon, zbierający liście i ziemię. Łapki niemal nieustannie ubłocone, o nierównych
pazurach i czarnych nogach. Smolisty cień na lewej przedniej kończynie sięga łopatki, rozmywając się w pewnych miejscach, jakby tworzył wzór. Osiąga pułap dwóch metrów, zwinna i szybka, zdolna do pokonywania ogrodzeń. Dobrze pływa. Długi, wąski pysk o wydłużonych, smukłych kłach i ciemnych, trójkątnych plamach po bokach. Lekka, ważąca niewiele, choć wzrostu niejednego rudego samca. 
Jasnorude, miejscowo nawet pomarańczowe futerko, o ciemniejszym pasie na grzbiecie. Policzki,
żuchwa, gardło i klatka piersiowa wraz z brzuchem całkowicie białe, a ogon łączy szarość od
spodu z czernią przy nasadzie oraz bielą na końcu. Kita jest niespotykanie długa, osiągająca
prawie osiemdziesiąt centymetrów. 

Jej cechy charakterystyczne to dwie blizny – jedna przecinająca lewą stronę warg, druga 
przecinająca prawy policzek oraz skórzana obroża z kolcami, której nigdy nie zdejmuje.
Nie zamieszkuje żadnej nory - śpi zawsze razem z Fujo.

VES
Odbierana jest pozytywnie – nieustanny uśmiech, chęć zabawy i niegasnący entuzjazm, optymistycznie prowadzą lisiczkę przez świat. Życie traktuje jako niekończącą się zabawę, szuka coraz to nowych sposobów na wyeliminowanie nudy i rutyny. Zdaje się ignorować niemal całe zagrożenie jakie płynie z jej beztroskiego zachowania, jakby nie dostrzegała negatywnych stron lub bagatelizowała je, rzucając w kąt. Postępuje impulsywnie, działając szybciej niż myśląc.
Towarzyska, energiczna i gadatliwa, chociaż niekoniecznie znajduje tematy do rozmów; lubi się wtedy wygłupiać, zwracając na siebie uwagę. Wiecznie głodna, może jeść i jeść, a nigdy nie będzie jej dość. Robi strasznie dużo dziwnych min, dziwnych dźwięków i dziwnych ruchów. Wszędzie skacze, wszędzie włazi. Ma nagłe przebłyski geniuszu, w których zazwyczaj mówi coś, co dawno odkryli amerykańscy naukowcy, na przykład, że woda jest mokra. I mówi to zupełnie poważnie. 
Raz zachowuje się jak dziecko, raz jak wieloletni pacjent psychiatryka.

baba

Ves prawdopodobnie zalicza się do grupy zmiennokształtnych – potrafi zmienić swoją postać na ludzką, przy czym nie odczuwa żadnego bólu, jakby zwyczajnie przeskakiwała z jednej platformy na drugą.
Nie da się sprecyzować w jakim jest wieku, jednak wygląda na młodą. Wysoka i szczupła, o specyficznym, jaskrawo-pomarańczowym kolorze włosów. Blizny na rozpromienionej uśmiechem twarzy pozostają, oczy nie tracą barwy. Na szyi czarny tatuaż biohazardu zasłania szramy, a tribal oplatający lewą rękę, łopatkę i bark, przykrywa równie nieprzyjemne ślady dawnych ran. Niekiedy w ludzkiej formie zostają jej lisie uszy i ogon, jednak tylko na jej własną prośbę.
Ubiera się na różnorakie sposoby, nie narzucając sobie jednego stylu – tak samo z muzyką, którą kocha. Na jej szyi często dynda wesoło naszyjnik ze świecącym glowstickiem. Między szlufkami plącze się tęczowy pasek, niekiedy utrzymują łańcuszki. Nosi ze sobą stary wojskowy plecak pokryty naszywkami, w którym trzyma cały kosmos. W końcu jej plecak jest odpowiednikiem torebki.

Ves kocha majsterkować i kombinować. Ma „duszę inżyniera”, jak sama twierdzi. Jest pierwsza do konstrukcji paleniska, dla zabicia czasu studiuje pułapki zastawione w lasach i jednocześnie sama je konstruuje, by zaraz rozwalić.

zwiadowca

kłębek kontrowersji. chaotyczna postać, kłócąca się ze swoją głową;
zaburzoną percepcją, rzeczywistością. mimo figli umysłu, cieszy się światem i korzysta
z chwili – otwarta, sympatyczna, pełna szczęścia i optymizmu, przepadająca 
za świecidełkami i nieznosząca nudy. często nierozważna, działająca na żywioł
i nie myśląca o sobie. psychiką bliżej dziecka, niż dorosłego.

Karta postaci: Phobus


You're my river running high, run deep run wild


Phobus

Pretendent na stanowisko wojownika

Pies | Człowiek

Samiec

Na pograniczu dorosłości

??.05

Pochodzenie nieznane

Brat Kendala

Nikt


~*~


The scars that mark my body, they’re silver and gold,
My blood is a flood of rubies, precious stones,
It keeps my veins hot, the fire's found a home in me.
I move through town, I’m quiet like a fight,
And my necklace is of rope, I tie it and untie.

Nikt go nie zwał. W praktyce dopiero od niedawna zaczął należeć do stada, przedtem zaledwie je nawiedzając. Gustował w samotności, przepełnionej jedynie sobą i przebłyskami, które nie są pełnymi wspomnieniami. Ciepłe uśmiechy, szczęście, uczucia. Nic konkretnego, jakby nigdy nie istniał, a to wszystko komuś ukradł. Nie miał własnej osobowości, zabierał coś każdej nowo poznanej osobie, chwilami można było ujrzeć weń własne oblicze. Rozpoznany został przez swojego brata, po wielu latach zwykłego błądzenia po nowych terenach. Słów Kendala nie poddał wątpliwościom, wolał okrutne kłamstwo od gorzkiej nieświadomości.
W pewnym momencie coś w nim przeskoczyło, zmieniając tryb. Stał się o wiele milszy i ciekawski świata, jakby szczenięce lata przeżywał na nowo. Jął pomagać każdej napotkanej osobie, gotów oddać własny żywot. Skoro już raz tego dokonał, a żyje ponownie, to zapewne nic nie posiada do utracenia. Usiłuje się do nikogo nie przywiązać, by oszczędzić ran sobie i innym. Czasem rzuci żartem, by rozluźnić atmosferę, zaśmieje się głośno i uśmiechnie szeroko, ale rzadko kiedy cieszy się szczerze, do tego trzeba czegoś więcej. Szanuje każdego, chociażby najgorszym zbrodniarzem był, więc tego samego oczekuje w stosunku do siebie. Usiłuje nie wtrącać się w sprawy innych, lecz chwilami kiepsko mu to wychodzi. Nieodpowiedzialny.
Nie jest nadmiernie dużym psem, za to dosyć wysokim człowiekiem, albowiem posiada dwie przemiany, a w ludzkiej przesiaduje równie często, co w pierwotnej, gdyż - według słów brata - ponoć narodził się jako pies. Posiada ciemną sierść, w niektórych miejscach zmieniającą się w biel, a także mieniące się czerwienią ślepia. Jako istota dwunożna zyskuje ciemne, krótkie oraz niesforne włosy i zarost. Nosi zawsze to samo, nie wyróżniając się niczym.



* Imię wymyślił na potrzeby dołączenia do stada, gdyby nie taka potrzeba, do dziś byłby bezimiennym.
* Jest cholernie naiwny, a gdy tylko zdobędzie czyjeś zaufanie, może sobie ostrze w pierś wbić w razie otrzymania takiego polecenia.
* Nie konkuruje z nikim.
* Nie przepada za rywalizacją.
* Czasem dokucza Kendalowi.
* Nigdy nie posiadał magicznych umiejętności, a przynajmniej o niczym takowym nie ma pojęcia.
* Posiadając jedną książkę, czytuje ją w każdej wolnej chwili i skrywa przed światem.
* Zamieszkuje... nic.
* Chomikuje różne przedmioty. Coś zginęło? Jest u niego.

Miejsce na powiązania.


Jeszcze krócej?
| Phobus | Brat Kendala | Facet | Pies | Samotny |
| Pomocny | Naiwny | Niemalże głupi | Nieco zamknięty w sobie |
| Niedostępny | Tolerancyjny | Pozbawiony odpowiedzialności |
| Przeczący samemu sobie (jak ta karta) |
| + Ciekawostki | Postać nieaktywna |
| Bo życie jest niesprawiedliwe | I wkurwiona Anka nie uważa że słusznie otrzymała minus. |

Anka | Manat | Foka | rzadziej Morświn
49364056
wiecznie zajęta | chętna na wątki | powiązania
zastrzega kartę | będzie ona edytowana | bo jest beznadziejna
proszę się doczepiać jak coś jest nie tak
Hei.

Karta postaci: Etta Flora Fray

Memento Mori



Jestem sama, Novo. Całkowicie sama. - Mrukneła bawiąc się branzoletkami

Etta Flora Fray

| 4 lata | Szpieg , Medyk | Magia żywiołowa |
| Magiczne runy | Branzolety | Łapacz snów |
| Zielone, Szmaragdowe oczy | Wadera |


Jak sobie pościelisz tak się wyspisz.

Jeśli teraz czegos nie zrobisz możesz tego żałowac w przyszłości. Tak zrobiła moja matka kiedy odmówiła mojej nauki żywiołów. Jako jedyna potrafiłam wszystkie 4 żywioły.

Tęsknię za tobą mamo. Boli ta samotność.

Etta Flora Fray często mówiono na nią wiedźma. Biała wilczyca średni wzrost szmaragdowe oczy. Niebieskie runy branzolety na łapie. Zywiołem wrodzonym była woda. Potrafiła ją od najmłodszego. Później była Ziemia, Natura i na koniec Ogień. Nie potrafiła go opanować i spaliła rodzinny las wraz z watahą i rodziną.

Świat jest mały ale wiedza jest wiele razy większa Etto
| Nieśmiała | Otwarta na nowe znajomości | Nie potrafi kłamać |
| Ufna | Nie lubi mówić o swojej przeszłości |
| Kocha Gwiazdy | Zimno | Spokój | Szum morza, deszczu |



Jesli chciałbyś spotkać Ettę kieruj zawszę się nad Urwisko lub nad jeziorem.

Etta lubi bardzo kwiaty o delikatnym kolorze i nie intensywnych zapachach.

Flora - tak ma na drugie imie - Posiada 2 przemiany.

| Uczeń na Maga Ognia | Lubi czytać książki |
| Fanaza | Koń z porożem | Maska | Człowiek|
| Blondynka | Szmaragdy |


Etta Jak już wspomniałam ma 2 przemiany - Koń i człowiek.
Koń to klacz. Biała jak śnieg. Oczy ma ciemne, pysk czerwony. Od oczu biegną 2 kreski. Jedna Czerwona druga czarna. Klacz ma Kremową grzywę krótki kremowy ogon i poroże jelenia w kolorze białym. Wzrostem dosięga do prawie 2 metrów w kłębie.
Nie wracaj do przeszłości Floro. Ona najbradziej rani ...


Średnio wysoka kobieta - 1,60m. Szmaragdowe oczy, włosy koloru blond. Czerwone usta blada cera. Nosi czasem maski. Lubi czytać książki jak i rysować. Z charakteru jest lekko tajemnicza ale otwarta na wszystko.

Take me home.




I'm falling to pieces
But I need this
Yeah, I need this
You're my fault
My weakness

When did you turn so cold



---
Witam
Chętna na wszelkie wątki i powiązania
Kontakt pod kp na chacie lub gg : 49908380
Zastrzegam sobie praw do kp.

Karta postaci: Xaettie Tav

Z prośbą o nowe życie ~ Xeattie Tav


- Przepraszam kochani, muszę odejść – powiedziała półszeptem do pozostałych i spojrzała w stronę lasu. - To miejsce mnie przytłacza, to wszystko mnie przytłacza – rozejrzała się po polanie pełnej kości, krwi i szczątek jej najbliższych. - Tu wydarzyło się tyle złego, to mnie zniszczy. To was wszystkich zniszczy! - powiedziała głośniej, odwróciła się i zaczęła biec w stronę lasu.
W głębi siebie wiedziała, że źle postąpiła. Nie powinna opuszczać najbliższych w potrzebie. Lecz jedno było pewne: zasłużyli. Nie posłuchali jej, nie zwracali nawet na nią uwagi. Byli zajęci tylko przygotowaniami do wielkiej wojny. Wojny, która skończyła się klęską dla jej watahy. Przecież to nie musiało się tak kończyć! Rozmyślając biegła przez nieznane jej tereny. Pragnęła zapomnieć o wszystkim. Zacząć żyć od nowa. Po kilku dniach dobiegła do bram nieznanego jej stada. I jak Xe? Wchodzisz w to?


Zwą ją Xeattie lub Tav. Niektórzy nawet Xeą. Liczy sobie powyżej 5 lat. Jest waderą z gatunku Qievier. Rasa ta jest krzyżówką wilka księżycowego i wymarłego już wilka morskiego. Te zwierzęta są niewiele wyższe od zwykłych wilków, lecz dużo masywniejsze. Łapy przystosowane są do długiego i szybkiego biegania. U każdego z osobników tej rasy na ciele wyrasta chodź jeden fragment całkowicie pokryty łuskami; u każdego gdzie indziej. U Xei można zauważyć to na uszach oraz grzbiecie. Tę rasę cechuje też to, że raz dziennie przymusowo muszą pobyć w wodzie na minimum dwie godziny. Bez jednodniowego kontaktu z wodą wilki robią się ospałe i zamykają się w sobie. Po tygodniu umierają. Xeattie jest raczej cicha i nie ufna. Długo przywiązuje się do rzeczy, miejsc, osób. Raczej sympatyczna i pomocna. Można jej zaufać. Uwielbia adrenalinę, strach, ból. Lubi wiedzieć o wszystkich wszystko, sama o sobie nie mówi praktycznie nic. Jest niecierpliwa i w pewnym sensie rozpieszczona. Za wszelką cenę dąży do tego, by wszystko było po jej myśli. Jak jest inaczej to próbuje zdobyć to do skutku. W jej słowniku nie ma słowa „niemożliwe”. Nawet gdyby miała złamać swoje moralne zasady. Unika przemocy, agresji pomimo tego, że sprawia jej wielką przyjemność i satysfakcję. Nie lubi jak ktoś jej rozkazuje, nakazuje czy radzi. Wychowała się w rodzinie morderców, dlatego ma takie upodobania. Jako młody wilk wszędzie widziała rozlaną krew czy rozszarpywanie innych. Wpajali jej też, że musi zabijać. Jednak od szczeniaka miała swoje zasady, które ciężko jest jej złamać. Nie lubi kłamstwa i chamstwa. To są dwie rzeczy, które stara się na swój sposób potępiać. Mimo jej wad, historii jest raczej pozytywną postacią. Xeattie głównie zna się na szukaniu i śledzeniu, dlatego w hierarchii chciałaby być zwiadowcą. Jako szczeniak sama doszukiwała się informacji o swoim gatunku czy innych rzeczach. Podobizna.

Karta postaci: Izyda

*Do stada podbiegła młoda, urodziwa klacz. Światło gwiazd płonęło w jej żywych oczach, głębokich i czarnych jak noc, lecz wyglądała dostojnie jak królowa, a jej spojrzenie zdradzało mądrość i wiedzę jaką przynoszą lata doświadczenia. Spod długiej i jedwabistej grzywy, pośrodku czoła wystawał piękny róg. W milczeniu spojrzała na każdego członka stada i przypatrywała się każdemu z nich po kolei, a jej wzrok był nczym strzałą, która została wypuszczona z łuku, z rąk wprawnego łucznika*



Imię: Izyda, Córka Księżyca

Płeć: samica

Wiek: już nie pamięta…

Rasa: jednorożec

Charakter: sama nie wie…. Czasami jest jak wielkie drzewo obsypane kwieciem, kiedy indziej jak biały narcyz, taka drobna i smukła. A twarda jak diament i delikatna jak blask Księżyca. Ciepła jak promień Słońca, zimna jak szron pod rozgwieżdżonym niebem. Dumna i daleka niczym ośnieżony szczyt i wesoła niby dzierlatka, która wiosną wplata stokrotki w warkocze

Hierarchia: Medyk, Wojownik, Opiekunka Młodych

Historia: uśmiecha się tajemniczo…

Szuka: domu, przyjaciół i Tego jedynego…

Fotka: od Tammary („tammara (c)”) 

Dostałam pozwolenie

link: 

[HOTF, 2008]

Karta postaci: Seiye

Młody samiec bo ma zaledwie 3 lata ale mimo to jest mocno doświadczony przez życie. Zwykle spokojny i opanowany, stara się nie wadzić nikomu. Największym jego atutem jest magia z którą się właściwie urodził ale także potrafi walczyć i bez niej. Także dobry alchemik, niemalże każda roślinność nie ma dla niego tajemnic dzięki czemu potrafi wyprodukować sporo mikstur


Seiye 
Urodził się wysoko w górach i właściwie został uznany za wybryk natury bo jako jedyny z rówieśników posiadał skrzydła i zdolności magiczne, przez co nie był akceptowany przez rówieśników a także przez ojca którzy go porzucił daleko od rodzinnego stada...
Jako młody szczeniak pałętał się po okolicy, nie potrafiąc wrócić do domu wtedy też natknął się na starego wilka który zwał się Shen i należał do niewielkiego stada w zachodniej części gór. Przygarnął Seiye a także zastąpił mu ojca, a nawet uczył wszystkiego, posługiwania się magią, jak walczyć, także Alchemii, która go najbardziej interesowała.
Seiye pewnego popołudnia bawiąc się i ćwicząc magię napotkał kilka starszych wilków które dręczyły wilczycę w jego wieku, myślał ze będzie lepszy i pomoże wilczycy ale zamiast tego dostał manto od starszych. Chwilę potem zjawiła się przy nim wilczyca której chciał pomóc i pomogła mu się podnieść, nazywała się Niviela miała piękną brązową sierść i błękitne oczy. Podziękowała Seiye mimo że właściwie jej nie pomógł, chwilę później widząc że krwawi przybrała ludzką postać, blond włosa dziewczyna usiadła i wyciągnęła dłonie do Seiye który także przybrał ludzką postać. Niviera opatrzyła jego skaleczenia a potem resztę dnia spędzili na zabawie.
Kilka dni później Seiye miał urodziny lecz spędzał je samotnie oczywiście nie licząc starego wilka, czuł się przez to samotnie i nie mając nic innego do roboty pomagał mu jak co dzień. Kilka godzin później pojawiła się Niviela, życzyła mu wszystkiego najlepszego i przyniosła mu małą laurkę, spędzili cały dzień na zabawie a także od tamtej pory stali się przyjaciółmi i każdy dzień spędzali na zabawach. W późniejszych czasach byli parą, Seiye nadal uczył się u starego wilka a resztę dnia spędzał z Nivielą, chodzili na długie spacery, wieczorami siedzieli przy ognisku albo oglądali gwiazdy do późna. Niviera pewnego wieczora oznajmiła mu ze spodziewa się dziecka a on był wtedy najszczęśliwszym wilkiem pod słońcem, lecz nie spodziewał się wtedy że los może być dla niego okrutny
Seiye przygotowywał dodatkowe pomieszczenie w grocie w której mieszkali wraz z Nivierą która była już w zaawansowanej ciąży, wtedy właśnie wydarzyło się coś złego, Niviera zaczęła przedwcześnie rodzić. Seiye wówczas nie wiedząc co robić zabrał ją do wilczycy która mieszkała niedaleko, tam zaś czekał aż poród się zakończy. Kiedy już było po wszystkim wilczyca zabrała noworodka i zniknęła w głębi swojej groty a Seiye został z wycieńczoną Nivierą do czasu aż wilczyca zawołała go zgłębi groty gdzie się udał. Seiye wrócił do Niviery po kilku minutach lecz miał straszne wieści... Ich dziecko niestety nie przeżyło, Niviera skuliła się i zaczęła płakać on także nie wytrzymał w chwili kiedy ją przytulił. Kilka dni potem zmarł ze starości także wilk który był dla Seiye jak ojciec...
Kolejne miesiące minęły spokojnie, mimo że im obojgu ciężko było się pozbierać, lecz kiedy już właściwie wszystko zapowiadało się dobrze, spadło na nich kolejne pasmo nieszczęść... Niviera ciężko zachorowała, Seiye próbował ją wyleczyć magią lecz nic to nie dawało. Ale nie poddawał się, całymi dniami opiekował się swoją ukochaną polował i także zbierał zioła wierząc że w końcu uda się ją wyleczyć. Pewnego dnia kiedy wrócił ze świeżymi ziołami Nivierze bardzo się pogorszyło... Był przy niej całą noc, nad ranem usiadł przy niej i wziął ją w objęcia i delikatnie głaskał jej policzek, ostatnie słowa jakie od niej usłyszał brzmiały "Kocham Cię, zawszę będę przy tobie" Kilka minut potem już nie żyła... łzy Seiye spływały na jej policzki, wszystko mu się wtedy zawaliło.
Kilka dni po tym jak pochował swoją ukochaną postanowił odejść by poszukać nowego domu, by spróbować zapomnieć co i tak nie było możliwe. od tamtego czasu często bywa nie obecny przez to że wspomina swoją ukochaną. Dziś mimo że bardzo często się uśmiecha, jest bardzo chętny by pomagać innym i bardzo lubi opiekować się szczeniętami we wnętrzu jest nieszczęśliwy... a serce jego jest rozdarte...

Karta postaci: Kendal

Welcome to my happy world, now get your shit and leave.



|Kendal Handerson|
|Kendziu?|

Ask not the sun why she sets
Why she shrouds her light away
Or why she hides her glowing gaze
When night turns crimson gold to grey

For silent falls the guilty sun
As day to dark does turn
One simple truth she dare not speak:
Her light can only blind and burn

No mercy for the guilty
Bring down their lying sun
Blood so silver black by night
Upon their faces pale white

Cruel moon, bring the end
The dawn will never rise again.

Kendal się zmienił. Tak jak zmieniają się pory roku, on jednakże nie zatacza koła. Ciągle się zmienia.
Jest zły.
Oschły.
Ponury.
Czy to wystarczy?

Kendal nie jest materiałem na przyjaciela.
Kendal jest materialistą.
Kendal jest przebiegły.
Kendal jest słaby.

Kompleks wyższości począł towarzyszyć mu odkąd tylko wyszedł ze szczenięcego wieku. To wręcz straszne jak ktoś może zmienić się pod wpływem czasu. Każdy kto spędzi z borderem choć trochę czasu dostrzeże jego egoistyczne podejście do świata, chęć rywalizacji i determinacje. Nie jest to jednakże dobra determinacja, to zła determinacja.
Pewny siebie, denerwujący, prowokujący kundel.

Chce sprawiać wrażenie chłodnego, samotnie kroczącego przez życie wędrowca, jednakże jeśli tak byłoby na prawdę nie znalazłby się w HOTN, odszedłby, gdy wkroczyłby w dorosłość.
Został.
Coś ciągnie go do życia.

W duszy Kendal jest zwykłym, zakompleksionym i zakłamanym, popsustym zerem rozszarpanym przez los. Szuka kłopotów, aż dziw, że jeszcze żyje.
Stado nie wybija się nawzajem.

~~~

Historia Kendala jest długa i zawiła.
Co było przed Stadem Nocy?
Kendal był psem, teoretycznie nadal jest. Zwykłym border collie porzuconym przez świat. Jego biologiczna.. osoba która go urodziła (nie będę tutaj stosować określenia "matka" bowiem to słowo znaczy dla Kendzia dużo, dużo, dużo więcej niż powinno) zmarła kilka tygodni po porodzie, może dwa, może trzy. Kendal był jednym z ośmiorga jej szczeniaków, szóstka przeżyła, w czym on. Nieznane są informacje na temat prawowitych właściceli, ale psiaki trafiły do kartonu z napisem "FREE" i wywiezione na specyficzną ulice - 93B. Dlaczego specyficzną? Była dość nieprzyjemna nie tylko ze względu na mieszkańców, ale też i ponurej pogody panującej w okolicy. Mimo tych warunków szczeniaki dożyły szczęśliwych odwiedzin dzieci i dorosłych i zostały przygarnięte.
Kendal również.
Wraz ze swoją siostrą zabrany został przez osmioletnią dziewczynkę, która o dziwo na tej dzielnicy znalazła się przypadkiem. Długie, rude loki, piegi i zielone oczy. To chyba jedyne co Kendal zapamięta do końca swoich dni.
Dziewczynka miała zamożnych rodziców, żyła w dużym, bogato umeblowanym domu z ogrodem, a dwójka szczeniaków nie sprawiała większych problemów.

Ale
Pewnego dnia
Kendal zniknął.

Nie wiadomo w jakich okolicznościach, ale psa nie było. I nigdy nie wrócił już do świata ludzi.
Niekończący się las to jedyne co widział, a zdawało się, że drzewa i krzewy ciągle wyrastały z ziemi. Nie był to jednakże zwyczajny las, trawa o jaskrawej zieleni raziła w oczy, a nawet zwyczajne brzozy były wyraźnie przerośnięte.
Woda, którą przyszło mu spotkać pobłyskiwała diamentowo, była krystalicznie czysta i przeźroczysta.

To
Już
Nie był
Ten świat.

Baśniowa kraina traciła swe uroki im dłużej przychodziło mu po niej wędrować. Widział ogień, widział pustynie, widział spękane, skalne tereny.
Ale to nadal nie był ten świat.

Jako kilkumiesięczne szczenię trafił do Herd of The Night, wychowywał się wśród magicznych stworzeń. On, Kendal o wielkich planach i marzeniach. Wszystko przepadło wraz z wiekiem, zobojętniał.
Poznał dwie miłości i choć jedna z wzajemnością z czasem obydwie zawiodły, odeszły.
Poznał też coś ponad miłość, matczyną miłość. I choć nie zrodziła go to kochał ponad wszystko, matka, Dilexi.

Popadł w depresje.
Zabił się.

Nie odszedł jednakże, po świecie krążył jako zagubiona dusza. Po kilku dniach, może tygodniach nie mogąc znieść swej niematerialności przy pomocy Dilexi powrócił do żywych. Ze wszystkich ciał, jakie tylko stąpają po ziemi wybrał psa - bordera. Mógł zacząć inaczej, postanowił tak samo.

~~~

Aktualnie? Kendal prowadzi terapie we własnym zakresie. I choć dużo czasu upłynie nim pozbiera się psychicznie jak i fizycznie do kupy to i tak zostanie wojownikiem

Ciekawostki. Czyli krótko o czymś, co nie zostało zamieszczone powyżej.

Mimo wszystko Kendal jest bardzo wrażliwy, często miewa koszmary.
Ma przestawiony wewnętrzny zegar, śpi w dzień.
Prawdopodobnie jest chory, często nieświadomie mówi od rzeczy, sam do siebie, lub w innym języku.
Ma zaburzenia psychiczne, widzi rzeczy, które siedzą wyłącznie w jego głowie.
Jest cholernie podatny na czary, którymi sam kiedyś również władał. Nadużywane nieodpowiednio jednakże wygasły.
Posiadał dwie przemiany - ludzką i jelenia. W czym druga pozostała, jednakże zablokowana i niemożliwa do odtworzenia.
Nienawidzi Baru, dyskretnie chce go zabić.
Jako szczenie miał brać lekcje od Rakshy by w przyszłości móc zostać dobrym wojownikiem.
Możliwe, że Kendal nigdy nie był psem, a jego zawitanie w świecie ludzi było pomyłką.
Sam nie wie, ile ma lat.

~~~

Zgoda na śmierć: Nie
Zgoda na rany: Poważne
Zgoda na choroby: Poważne

~~~

Karta postaci: Kayoko

Zawyła w Księżycowym Blasku...


Imię
Kayoko

Płeć
Wadera

Wiek
Dawno po za granicami
świata żyjących

Charakter
Na pierwszy rzut oka nieśmiała, poważna i tajemnicza
ale kiedy się odnajdzie w śród innych, staje się
przeciwieństwem swojej pierwszej osobowości

Moce
Specjalizuje się w umiejętnościach sztuki Nekromancji
i zabijania

Historia
Jest zbyt skomplikowana
by ując ją w trzech słowach
~
Radość
Cierpienie
Zemsta
Miłość
Zazdrość
Krew
Śmierć
~
Każde słowo kryje za sobą tajemnicę
...

Karta postaci: Chloe


Imię: Chloe Coll
Wiek: 1.5 / 19 lat
Rasa: Wilk / pół elf
Płeć: Wadera
Charakter: Zbuntowana, bezpośrednia, skryta, cicha, nieśmiała, zagubiona.
Wygląd: Wilczyca o błękitnych ślepiach, białym pysku i czarno szarej sierści. Smukła, o długich łapach i zgrabnej sylwetce. Łapy umięśnione, świetnie przystosowana do biegania.


Historia: Córka Padmy i Nebana, urodzona w postaci pól elfa, na terenach stada. W wieku 16 lat zniknęła z terenów stada, wraca jako 19-latka. Jednak nie dajcie się zwieść, jako pół-elf rośnie szybciej, więc okres jej ,,zaginięcia,, nie trwał 3 lata.
Hierarchia: uczeń kleryków, chciałaby zostać szamanem.
Zdolności: Bardzo dobra znajomość roślin i mikstur, znanych nie tylko tutejszym ale i tych okrytych elfią tajemnicą. Z paranormalnych: Sprawia ból przez spojrzenie.
Przemiana: Nie przepada za nią z powodu sytuacji rodzinnej, mimo wszystko musi w niej czasem przebywać, ponieważ nie jako wilk się urodziła i jej ciało czasem się buntuje. Włosy z dodatkiem naturalnych czarnych pasemek. Reszta jak na obrazku.




/ zdjęcia z Tumblr.

Karta postaci: Liam (4 miesiące)

"Życie trwa tylko chwilę, więc spal się jak najjaskrawszym płomieniem."




L i a m
SZCZENIAK | 4 MIESIĄCE
 MARZYCIEL | OPTYMISTA | EKSTRAWERTYK
ROZGARNIĘTY | PEŁEN TEMPERAMENTU
BEZTROSKI | BEZPOŚREDNI | SZCZERY
WŁADZA NAD OGNIEM
DALIA | BARU

"Młodość jest ciężka i gorzka,  jest niezgodą na świat i niezgodą na siebie,
 jest od początku zmaganiem się z czułością i cierpieniem."
Z. Nałkowska                               

< GENERALIA >

< WYGLĄD >

< CHARAKTER >

< ZDOLNOŚCI >

< STANOWISKA >

< EKWIPUNEK >


Chętny na wszelkie wątki i powiązania. Ostatnia aktualizacja notki 02.01.2015

Karta postaci: Membu

2017

Któregoś dnia przyjdę i powiem, że się zmieniłaś. Ty tylko wybuchniesz śmiechem i powiesz "Po prostu nie jestem już Twoja".


Membu

Zawsze palił za sobą mosty. Za szybko wszystko stracił, by nauczyć się cokolwiek mieć. Wychowany jako więzień własnego stada, zamknięty przez ojca, który obawiał się związanej z synem przepowiedni. Wyśmiewany i znieważany na każdym kroku... Jedynie matka zapewniła mu ciepłe wspomnienia z dzieciństwa, ale ona była też powodem tych najgorszych wydarzeń. Zamordowana w czasie wczesnej młodości wilka, oddała życie by chronić jedynego syna. Ten, gdy podrósł i odkrył prawdę dotyczącą jej śmierci, z ofiary stał się postrachem. Nawet grube kraty dzielące go od reszty stada nie były w stanie zapewnić wszystkim bezpieczeństwa. Uciekł, przysięgając zemstę, żył zemstą, stoczył się dla zemsty i to zemsta go pochłonęła... Nawet gdy wybił rodzinne stado do cna, nie mógł zejść z drogi, którą obrał. Nie pomogła przyjaźń, nie pomogła miłość, odpychał wszystko i wszystkich, do czasu...

Gdy na świecie pojawił się jego syn, wszystko inne przestało być istotne. Obiecał sobie, że nigdy nie popełni błędów ojca. Niestety, los chciał inaczej. Basior padł ofiarą intrygi i potomek został mu odebrany, nie mógł nawet dotknąć szczeniaka. Oszalał, znowu zbłądził, jednak tym razem dla kogoś, miał cel - uratować tego, któremu dał życie. To również skończyło się fiaskiem. Membu, zagłębiając tajniki czarnej magii zniszczył doszczętnie swoje własne ciało... Szukając nowego "pojemnika" trafił na młodego, solidnie wyglądającego wilka. Obrał go na cel, jednak i tu coś poszło nie tak, przez co samiec wszczepił się resztką swojej duszy w ciało nieznajomego. Żyli w niechcianej fuzji długi czas, jednak czas ten okazał się terapią dla popsutego samca. Może to śmieszne, ale dzięki swoim błędom zdobył, nie przyjaciela, a brata. Członka rodziny, który pomógł mu zrozumieć siebie samego, który wskazał cel i po prostu dał nadzieję. Właśnie dzięki temu Membu pokazał, że zdolny jest do poświęceń i mimo duchowej śmierci, wrócił do żywych w swojej pierwotnej postaci. Tej nie dotkniętej czarną magią, nadal mocno poranionej, ale z nadzieją w sercu.



WYGLĄD | MIESZANIEC | 7 LAT | DHAMPIR | POWIĄZANIA


_________________________________________________________

"Wróciłem... i długo planuję nie schodzić ze sceny"



Membu
Jego historia jest tak poplątana, że czasami sam ma problem się w niej odnaleźć. Nie jest w stanie określić ile ma lat, ale będzie coś między 5-6. Jeżeli chodzi o rasę, nie jest wilkiem czystej krwi, został spłodzony przez wilczycę i dobermana. Dziwne połączenie, ale jego życie całe jest dziwne, tak więc polecam się przyzwyczaić. Jeżeli chodzi o formę ludzką, tu również jest mieszanką - Dhampir, człowiek z domieszką krwi wampira. Cudnie, prawda? Jako członek tego stada nie należy ani do nowych, ani starych bywalców - jest pomiędzy nimi. Sporą część swoje życia spędził właśnie tutaj, teraz wrócił. Nie z własnego wyboru ale... nie żałuje.


Zdolności:
Kiedyś... długo by tu pisać. Bawił się czarną magią, co pozwoliło poszerzyć jego horyzonty. Teraz, po powrocie do pierwotnej formy ciała, została mu jedynie iluzja. Posługuje się ją jednak na bardzo wysokim poziomie, więc nie zdziw się jak nawet nie zauważysz kiedy Cię oszukał.

Oczywiście poza tą dodatkową zdolnością pozostają jeszcze te na stałe związane z rasą Dhampira. Jest szybszy od przeciętnego człowieka, a jego zmysły są bardzo wyczulone. Jeżeli chodzi o krew, nie musi jej pić, nie ma wstrętu do wody święconej czy czosnku, nie boi się światła i nie przebijesz go drewnianym kołkiem - znaczy, możesz, ale nie polecam. Wracając do krwi... uwielbia jej widok.


Wygląd:
Psowaty
z postury bardzo przypomina ojca - dobermana. Masywna budowa, wysunięta do przodu pierś. Oczy ma dwojakie. Jedno zwykłe - błękitne, drugie, no... zwykłym go nazwać nie można - koloru żółtego. W tym oku nie posiada źrenicy, dzieli się ono jedynie na białko i tęczówkę. Poza tym jasna, bujna kępa włosia na głowie i dwubarwna sierść. 

Humanoid
Poza iluzją posiada zdolność do przybierania ludzkiej postaci. Ta postać uległa zmianie, tak samo jak zdolności wilka. Przez ubytki czarnej magii skóra odzyskała normalny kolor, nie jest już szara. Jasne włosy, dwukolorowe oczy, tak jak w przypadku wilczej postaci. Teraz jest stu procentowym sobą. 


Dodatkowo:
- ma partnerkę oraz syna,
- jest dupkiem,
- czuje respekt do Baru, z powodu wspólnej przeszłości,
- dupek,
- lubi prowokować,
- często znika,
- no i jest dupkiem ^^

Karta postaci: Poducha

Reaktywejszyn modyfikejszyn.

PODUSI

Yeah I own this beat 
You can call me the king or the ruler
Felon on bass, getting hoarse at the mic
We're getting 20 percent cooler


Imię: Czikita aka Taboret Poducha
Wiek: Poducha nie zna się na kalendarzu, a swoje urodziny obchodzi codziennie więc trudno stwierdzić jej wiek. Wyglądem i zachowaniem przypomina szczeniaka, ale formalnie nim nie jest. Załóżmy, że świat próbuję się jej pozbyć już od sześciu lat
PłećA kiy wie, chyba samica
Gatunek: Nieznany
Rasa: Nieznana
Orientacja: Podusia kocha wszystkich! i wszystko.. na każdy sposób. Panseksualizm. Handluj z tym!



CHARAKTER

Stadium I

Podusia to świruska, wariatka i idiotka której pyszczek nigdy się nie zamyka. Wszędzie jej pełno i wszędzie musi wepchnąć swój wścibski nosek. Straszna przylepa, nie.. nie przylepa. Raczej rasowy wrzód na dupie, jak już sobie upatrzy jakąś "ofiarę" potrafi nigdy się od niej nie odwalić. Często myśli, że cały świat kręci się wokół niej więc zazwyczaj nie traktuje spraw które tego wymagają poważnie. Jest zarówno kłębkiem nieskończonej energii jak i wielkim leniem. W większości przypadków zgłasza się do wszystkiego i wszystko chce robić sama, ale jeśli ktoś od niej wymaga jakiejś konkretniej sprawy to potrafi się uwziąć i za chiny ludowe tego nie zrobić. Po prostu usiądzie i będzie udawać, że nie słyszy, albo mówić, że to nie zadanie dla jej jakże wysokiego poziomu. 
Szaleństwo najwyraźniej nie wytrzymuje uwięzione w jej małym ciałku, więc Podusia przy każdej okazji stara się wyładować. Dla osób, które nie lubią hałasu i nieogaru może stać się irytująca. W końcu już jeden tajemniczy ktoś chciał zaprzestać jej panoszenia się w świecie żywych, ale jak widać niezbyt mu się to udało bowiem Poducha wraca by siać spustoszenieeee!
I jeszcze jedno, osobowość tego stwora w niektórych przypadkach może okazać się zaraźliwa. Jeśli wystąpią objawy poduchowatości należy niezwłocznie udać się do szpitala (najlepiej psychiatrycznego)

Stadium II
Poducha od incydentu z tajemniczą fiolką (wyjaśnienie w historii) cierpi na analgezję - nie odczuwa bólu fizycznego w żadnym stopniu. Niby fajna sprawa, ona też sądzi, że to kul i czasem nawet może wydawać się to przydatne, jednakże mimo wszystko musi być wobec siebie bardzo ostrożna, aby to przypadkiem samej się nie zabić.. Ale nie o tym my to. Aby zrównoważyć obojętność fizyczną Podusia jest za to bardzo wrażliwa.Ta, może trudno w to uwierzyć, ale tego przesadnie wesołego stwora bardzo łatwo jest zranić i rozsmucić, czy nawet przyprawić o wymioty (hihi, o tym później). Oczywiście Poducha chowa to wszystko w sobie, bo przecież gdyby było to po niej od razu widać to już nie byłaby tą ześwirowaną i wariatkowatą Podusią, co nie?Gdy jednakże jest sama wyrzuca to wszystko z siebie poprzez hm.. wymiotowanie! Niektórzy płaczą, a ona rzyga (rzygać teńćzo od razu nabiera nowego znaczenia), ale nie tak zwyczajnie. Pozbywa się z siebie wszystkich kolorów, tęczowa grzywka i ogon stają się szare, ponure i nijakie, a ich właścicielka chodzi przygnębiona i zdesperowana przez kilka kolejnych dni. Jednakże zachowuje pełną świadomość i stara się przez ten czas unikać wszystkiego co żyje. 
Stadium III

Ostatnia i chyba najkrótsza część jej charakteru. Po kilkudniowym użalaniu się nad sobą i nad swoim nędzym życiem Poducha stwierdza, że nie ma co się mazać i trzeba pokazać swą siłę! O tak, groźna Poducha. Czy może być coś piękniejszego od stwora wielkości przerośniętego kota, który prosi się o wpierdziel? No chyba nie. Koloryzacja Podusi z ciemnoszarej przechodzi na czerwoną. W tym stanie Poducha zazwyczaj nie wie co robi i mówi, ale z pewnością dąży do tego by wszystkich pozabijać (nie dosłownie, chociaż..)
Pyskowatość, kąśliwość i narastająca nienawiść z każdą chwilą zazwyczaj przemija już po 1-2 dniach, by znów stać się starą, dobrą i przede wszystkim kolorową PODUCHĄĄ!!


HISTORIA
Coś się dzieje, coś się dzieje! Trzęsienie ziemi? A może coś gorszego! Na wszystkie kluski i makarony przenajświętsze, no ewidentnie coś się dzieje! - No właśnie mniej więcej taka była moja pierwsza myśl przy przychodzeniu na świat. Oczywiście już na samym początku moje grube siorki musiały zapchać wyjście i nie obeszło się bez solidnego kopa w zadek! Kto wie, gdybym wtedy nie wzięła spraw w swoje tylne łapki to pewne do dzisiaj siedziałabym w brzuchu mame. Tak, czy siak. Udało mi się wydostać i od razu tego pożałowałam, zimno jak w psiarni, a ciemno jak u lodowego giganta w nie powiem czym! No mówię wam, tak było. Już chciałam się poddać, ale coś w środku pchało mnie do życia, później się okazało, że to nie w środku, a na zewnątrz. Wieeelki jęzor mojej mame lekko kierował mnie w stronę czegoś dziwnego (całe życie jestem deską, dopiero niedawno dowiedziałam się, że to się nazywa cycki), wepchnęłam się pomiędzy rodzeństwo i badając dokładnie czubkiem noska cóż takiego mam przed sobą to gdy tylko poczułam ten piękny, ciepły zapach pochwyciłam skórę mamusi przez następne kilka minut rozkoszując się napojem młodych bogów - mlekiem. 
I tak właściwie mi się żyło przez następne dni, nawet fajne to życie - myślałam. I chyba pochwaliłam dzień przed zachodem słońca bo znowu zaczęła dziać się dziwna rzecz. Nie potrafię tego opisać, ale w jeden z chwili z otaczającej mnie miłej pani ciemność przebiła się struga oślepiającego mnie niemal światła. No myślałam że zdechnę - tak właśnie wyglądało moje pierwsze otwarcie ślepi.
Potem odkryłam, że te galaretowate łapy w cale nie są takie galaretowate i można nawet na nich ustać, a nie tylko się bezcelowo czołgać. Nawet spodobało mi się chodzenie, a nie chwaląc się nauczyłam się go najszybciej z mojego rodzeństwa. Nigdy nie zapomnę chwil kiedy wystarczyło trącić te wieloryby, a one już się przewracały, ryczały i wymachiwały łapkami leżąc na plecach. 

Dzieciństwo było spoks, nawet kul. Wszystko dostawałam pod nos i niczego mi nie brakowało. Mama była fajoska, taty nie miałam, ale pewnie też byłby fajoski. Ba! Na pewno byłby, przecież inaczej nie stworzyłby czegoś tak pięknego, atrakcyjnego, zabawnego i skromnego stworzenia jak ja, co nie? Moje siorki niestety nie miały tego szczęścia, by odziedziczyć epickość, były głupie. Nie lubiałam ich, nudne takie jakieś.. 
No ale mniejsza o to! Tak mi się właściwie żyło.. wiecie, pierwsze polowania i te sprawy. Właściwie to większości nauczyłam się sama, bo w mojej rodzinie byłam takim na swój sposób geniuszem, hihi. Mame często krzyczała na mnie i mówiła, że jestem niegrzeczna i ciągle powtarzała coś w stylu "tak nie wolno", gdy robiłam to co do mnie należy. Chyba w ten sposób wyrażała swoją dumę z tak mądrego dziecka, nie wiem, bo nie miałam nigdy dzieci i nie matkowałam nikogo, ale raczej tak było.

Kiedy już byłam prawie dorosła to stwierdziłam, że marnuję się na tych terenach, a świat mnie potrzebuję i muszę wyruszyć ku przygodzie. Tak postanowiłam więc tak zrobiłam, pewnego dnia powiedziałam mame że idę, ona się rozpłakała, ale pocieszyłam ją mówiąc, że już mi się znudziło życie tutaj i ogólnie to nudy straszne c'nie no i poszłam już tak na serio.
No i tak sobie chodziłam i zwiedzałam, ogólnie to nudy nadal były straszne, ale jak już się rzekło to się rzekło, wrócić przecież nie mogłam bo wiocha trochę by była i siorki by pewnie beke miały, żem głupa jes. A nie jesem.

No, ale opłacało się tak chodzić bezsensu w kółko, w kwadrat, czy cokolwiek, chemia to nie moja działka więc mniejsza o to.
Była noc i ciemno było, zimno też trochę to musiałam poszukać jakiejś nory coby się przespać w niej. No i jak na zawołanie gdzieś w oddali światełko przyuważyłam, tak migało jakoby też mnie zobaczyło i chciało zawołać do siebie. To poszłam zapytać się o co biega, a gdy już doszłam na miejsce to się okazało, że to żadne światełko magiczne, a zwykła żarówa ludzka co na drucie se wisiała i migała, bo już chyba wyczerpana była. Westchnęłam, ale życ trzeba było dalej i już miałam odejść, ale pod moimi łapkami zamiast błotnistej ziemi poczułam coś zimnego i twardego. Blacha to była, jakaś klapa chyba. W końcu coś ciekawego! Jakiś skarb tam pewnie jest czy coś - pomyślałam więc i wejścia zaczęłam szukać. W końcu się doszukałam takiego chwytaka, to chwytłam, pociągłam i otworzyłam. A tam ciemniej było niż u tego lodowatego giganta, ale raz kozie śmierć. No i wskoczyłam do środka.
I dobrze, że nie stchórzyłam, bo w cale tak ciemno nie było. Jakieś kałuże tu były zielone i tak świeciły, że droge było widać. To poszłam wzdłóż nich, a tam jeszcze więcej świecidełek. Tylko takich zamkniętych. Świecąca woda to chyba była, a może galaretka albo kisiel bo takie trochę gęste było jak tym w łapkach przewracałam. 
Ogólnie to wszystko dookoła takie poniszczone było jakby tu pantheon na ulcie wylądował, ale mało się tym przejmowałam. W końcu miejsce stare i opuszczone to pewnie je czas swoimi zębami trochę pogryzł. Pozwiedzałam tu jeszcze trochę i już miałam jakiego kąta do spania szukać, ale zobaczyłam leżącą pod stołem jeszcze jedną fiolkę, ale nie była to taka zwykła fiolka! Wszystkie inne tutaj miały określony kolor i na taki też kolor się świeciły, a ta miała chyba wszystkie kolory świata w sobie, kiedy ją podniosłam to tak zaczęła walić po paczałach jak słońce jak się w środku dnia obudzi i popatrza prosto na nie. 
Tak odruchowo zbliżyłam tą buteleczkę do nosa i wąchnęłam i ojjj.. nie żałuję tego, oj nie żałuję. Pachniała jak lody truskawkowe, jak żelki malinowe, jak świeżutki arbuzik czekający na tależu aż się go zje! No dokładnie tak pachniało, pamiętam po dzień dzisiaj i chyba nawet jak kopnę w kalendarz to zamiast kwiatki od spodu wąchać to będę ten zapach wspominać i wdychać go ciągle, bo taki przecudowny był.
No, ale ja sobie pomyślałam.. skoro to tak pachnie fajosko to jak smakuje? No i powiedzcie mi tak szczerze, czy wy byście nie spróbowali? Bo ja bym spróbowała, ba! spróbowałam nawet. Pewnie zazdro teraz macie, c'nie? Ale powiem wam tak w sekrecie, że do teraz nie wiem jak to smakowało, bo zaraz po wypiciu taką inbę miałam w łebku, że głowa mała. No i nie wiem co się dalej działo, bo się obudziłam gdzieś na pustkowiu, a kac morderca nie ma serca, bo cała obolała byłam i ledwo ruszyć się z miejsca mogłam. 

No, ale jakoś się doczołgałam do lasu i do jakiegoś jeziorka, musiałam się napić, bo tak w gardle suszyło jakbym wcześniej się ognia nałykałam. No i tak się wychyliłam nad tą wodę i myślałam, że mi oczy z orbit wypierdzieli. Taką grzywę jak Mufasa z króla lwa żem miała, a chyba i jeszcze bardziej bujniejszą! A ogon.. o luju, ogon to był po prostu kosmos. A wszystko to takie kolorowe jakby jednorożeć mnie przetrwaił i wypluł, no mówię wam! Jak to wszystko zauważyłam to od razu mnie męczyć przestało i poszłam dalej podbijać świat. Potwierdzone info.

Po roku czasu znalazłam HOTN i dołączyłam tutaj, bo coś takie ponure było na moje oko. A oko mam dobre nawet jak je ta kilkukilogramowa grzywka przywali. No i nawet fajosko to było, męża znalazłam nawet. Shun się nazywał, ale wypierdzielił w kosmos szybko, to ja za nim c'nie. Ale za miłością się nie goni powiem wam szczerze, jak ucieka to niech już ucieka w to swoje nieznane. Wróciłam tutaj, bo fest nudno gdzie indziej było, siemandero.


Coś więcej
  • Żelki życiem
  • Nutella też
  • Poducha nie śpi
  • A jak już śpi to średnio 24 godziny dziennie
  • Nie potrafi czytać i się nie nauczy bo to nudne
  • Nie zajmuje żadnego miejsca w hierarchii i nie zajmie bo to też nudne
  • Już kiedyś należała do HOTN
  • Nigdy nie zmądrzeje
  • Ani nie dorośnie
  • Zachowuje się jak dzieciak
  • Ma swoich wymyślonych przyjaciół
  • Wygląda na wilka ale jest o wiele mniejsza
  • Jej uszyska są mega długie, a w niektórych miejscach wypalone
  • Kita i grzywa której przyszło jej być właścicielem to najbardziej puszysta rzecz jaka mogła powstać na świecie
  • Są również zaczarowane i mogą zmieniać kolor w zależności od stadium charakteru
  • Wymiotuje tęczą gdy jej smutno
  • Ogon to na swój sposób taka torba z nieskończoną pojemnością, może przechowywać tam różne rzeczy o różniej wielkości (chyba, że są większe od objętości ów ogona)
  • Kiedyś wlewała roztopioną nutellę do rzeki, by stworzyć czekoladową rzekę
  • Nie udało się
  • Za 5 minut zapomni co tu napisała
I'm so dope like ooh la la
So so fly like a helicopter

kontakt: 53168483
na multikonto mam pozwolenie od Baru |D
jako iż ktoś mi zabambuszył hasło do konta "Poducha" to na chacie będę się pojawiać jako "Poduchaa" no i na głównym koncie oczywiście też - czyli na Kendalu :3
Jak ktoś chętny na granie w komentarzach to pisać pisać pisać!! Bo chcę mieć ich miliard pod tą kartą D< enjoy

Szukaj na tym blogu