[Styczeń 2015]
Eluvi
Imię: Eluvi
Płeć: Samiec
Rasa: Likaon
Hierarchia: Alchemik/ uczeń na alchemika
Wygląd: Eluvi wygląda jak typowy Likaon, odrobinkę mniejszy niż inne, mierząc ledwie pięćdziesiąt centymetrów w kłębie. Z powodu wystawienia na duże ilości toksyn jego oczy biją jasną zielenią. Często nosi kapelusz z szerokim rondem Posiada formę humanoidalną, przemienia się wtedy w kopię swojego dawnego pana. Ubiera się wtedy zwykle w przypalone ubrania, w których karzeł zginął, czarną, nieskomplikowaną szatę i kapelusz lub kaptur.
Charakter: Jak na nieumarłego Eluvi jest całkiem żywy, co nie mówi w sumie zbyt dużo. Wyjątkowo spokojny, choć czasem cyniczny likaon stroni od walki, preferując znacznie bronienie się szeroką gamą mikstur i eliksirów, z którymi nie rozstaje się o krok. W relacjach socjalnych bywa oziębły, nie znając do końca norm, nie rozpoznając dobrze uczuć. Stara się dopasowywać do innych na poziomie emocjonalnym. Sam ze sobą jest jak cyniczna gąbka, mieszając wszystkie spotkane bodźce by kreować swoją personę z chwili na chwilę. Uwielbia palić fajkę.
Historia: Niewiele pamięta się jeszcze o dawnej alchemii, sztuce leżącej na cienkiej linii między magią a zielarstwem. Ta właśnie alchemia, pachnąca intensywną, neonową niemalże zielenią dała życie Eluvi, gdy pewnej chłodnawej nocy nieuważny adept sztuki sięgając po kaganek by oświetlić niezbyt wikwintną, ale z pewnością ciekawszą niż zadaną mu księgę przewrócił niepozorną fiolkę na preparowane truchło wypłoszowatego wilka. Przerażony uczeń, niepewien najlepszego kursu akcji w takim przypadku zdecydował zrobić to, co każdy pracujący przy truciznach, łatwopalnych miksturach i innych przedmiotach, których ledwie szturchnięcie mogłoby doprowadzić do eksplozji - wyrzucił tacę przez okno. Eluvi zaczął budzić się w locie, nie świadom jeszcze nadchodzącej ziemi, czy raczej prędkości z jaką on nadchodził.
Obudził go dopiero poranny deszcz, rozchlapujący kałużę fioletowawego płynu prosto na jego nos. Fuknął niezbyt zadowolony i podniósł łeb, by zobaczyć przed sobą siedzącego ze skrzyżowanymi nogami karła, który niemalże natychmiastowo ogłuszył go tą samą tacą, na której mniej niż dobę temu wyleciał z wieży.
Następne tygodnie Eluvi spędził u boku tego właśnie karła, który okazał się być nauczycielem nieuważnego alchemika ze szczytu baszty, jednym z profesorów uczelni i wyjątkowym fanem gotowania. Niestety, jak nietrudno się domyślić, praca przy delikatnych, wybuchowych miksturach bywa niebezpieczna i pewnego zimowego poranka uniwersytet alchemiczny stanął w płomieniach, gubiąc zarówno karła, ucznia, wieżę oraz tacę, jak i wielką bibliotekę, w której Eluvi spędzał większość czasu, gdy akurat nie pałętał się za profesorem.
Bez domu, nauczyciela, ale z torbą moździerzy, destylarek, statywów, trójnogów i kolb, Eluvi wyruszył znaleźć nowy dom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz